Wyobraźcie sobie dość dziwnie urządzone mieszkanie. Na półkach, zamiast książek, stoją paczki landrynek. Na ścianach wiszą pęta świeżo wędzonej kiełbasy. A na parapetach dojrzewa sobie wesoło żółty ser. Tymczasem istnieje sposób, by naprawdę ozdobić dom… jedzeniem. I to całkowicie legalnie.

Prawda jest okrutna. Człowiek żyjący w mieszkaniu pozbawionym roślin – obumiera. Brakuje mu tego, co przez tysiąclecia działało na kolejne pokolenia niczym balsam antystresowy: widoku soczystej, świeżej, tętniącej życiem zieleni. Oczywiście, można zaprosić do mieszkania całą kolonię egzotycznych roślin doniczkowych. Można jednak pójść o krok dalej i udekorować dom sadzonkami ziół, warzyw, a nawet herbat.

Dlaczego warto to zrobić?

Po pierwsze, z powodów czysto estetycznych. Tego rodzaju rośliny znacząco różnią się od zwykłych „doniczkowców”, które trafiają do nas z kwiaciarni czy marketów budowlanych. Już samym swoim niecodziennym, rzadko spotykanym wyglądem – zaskakują.

Po drugie, jak każde rośliny, także i te jadalne, swoją obecnością wspaniale dopełniają każdy rodzaj aranżacji wnętrza, wprowadzając trudny do uzyskania innymi środkami rodzaj harmonii. Są wręcz nieocenione w przestrzeniach skrajnie nowoczesnych, minimalistycznych i postindustrialnych, a we wnętrzach skandynawskich, klasycznych, rustykalnych czy prowansalskich kreują jeszcze bardziej przytulny, przyjazny ludziom klimat.

I wreszcie po trzecie (choć na tym punkcie wcale nie kończy się długa lista ich zalet) – tego rodzaju rośliny są prawdziwą ucztą dla podniebienia. Ich smak, aromat, wartości odżywcze i samo to, że uprawiane są w organiczny, proekologiczny sposób, są wystarczającym powodem, by zainteresować się ich domową uprawą. Uwaga: pod hasłem „domowa uprawa” kryje się uprawianie roślin na parapetach, balkonach i tarasach, a więc w miejscach dostępnych dla przeciętnego mieszkańca miasta.

Jeśli chcesz zmienić swoje mieszkanie w bujny ogród smaków i zapachów – sprawdź naszą ofertę kiełków.